Kilka kieliszków wina za dużo i poranek staje się wyjątkowo ciężkim doświadczeniem
Uznając za słuszną zasadę NA KACA NAJLEPSZY ROWER, podjęłam kroki ku lepszemu samopoczuciu!
Ale wyjście na kac-rower nie jest tak proste jak mogłoby się wydawać. Problemy zaczynają się już na wysokości przygotowań, a kończą gdzieś na wysokości ostatnich kilometrów trasy powrotnej
PROBLEM PIERWSZY: #omatkozojcem trzeba się zebrać. Aleeee mi się nie chceeee.. ale powinnam.. rower dobrze mi zrobi.. Oceanie daj mi siłę!!!!
PROBLEM DRUGI: W co się ubrać? I nie chodzi zupełnie o brak rowerowych szmat, bo tych dostatek :> ale o wiedzę ścisłą, czyli ciężkie matematyczne wyliczenie – wyliczamy stosunek temperatury odczuwalnej (na tarasie, bo przecież dalej nie pójdę – nie mam siły), do ilości warstw i ich grubości (zwyczajowo nakładanych przy tejże temperaturze odczuwalnej). W tym momencie jest jeszcze naprawdę super – da się to zrobić. Ale w przypadku wyjątkowego stanu ciała i duszy (kac) dochodzi kolejna zmienna, czyli szaleństwo organizmu. Moje ciało mówi mi, że jestem właśnie na tropikalnej wyspie, opalam się na plaży przy ok 40’C, aby w ułamku sekundy przenieść się na lodowiec i zażądać udania się na czwarte siku w przeciągu 20 min – stan ten określę jako: NIC JUŻ NIE WIEM.
Z połączenia całego tego zamieszania mamy: temperaturę odczuwalną / sugerowany zestaw szmat rowerowych / NIC JUŻ NIE WIEM. Matematyka nie pomaga. Pozostaje intuicja, która jak się później okaże również nie pomaga, ale przynajmniej jest kreatywna. Zakłam ciuchy, w których będę widoczna – tak dla dobra własnego i innych – pomarańczowa czapeczka POC’a, pomarańczowy jersey Raphy i bluza z neonowym paskiem na plecach. Pomarańczowe elementy uwidaczniają czerwień w oczach. Na to już nie ma siły, a pod różowymi szkłami i tak nie będzie widać.
PROBLEM TRZECI:
Ile zabrać bidonów – nie zrobię więcej niż 50 km.. normalnie wzięłabym jeden na taki dystans, w ale w tej sytuacji ładuję dwa i jeszcze kilka monet w kieszeń (bo nigdy nie wiadomo kiedy zapragnę kolki).
PROBLEM CZWARTY:
Jaki stuff w bidon? Normalnie wybrałabym jakikolwiek. Nasypała pierwszego na półce izotonika do wody, ale nieee!!! Tu nie mam miejsca na przypadek, jest za to na kreatywność i 2 min przeglądania co tam jeszcze za smaki są na tej półce Udało się! Zmęczyłam się Profilaktycznie jeszcze w domu uzupełniłam płyny, żeby odwodnienia już na klatce nie dostać, wiadomo.
PROBLEM PIĄTY
Efekt stanu NIC JUŻ NIE WIEM i przypadkowych, acz kretywnych decyzji podjętych w domu.
Przejeżdżam 2 km i wiem już że mam na sobie przynajmniej dwie warstwy za dużo. Upycham kamizelkę w kieszeni na plecach bluzy, może by jeszcze bluzę zdjąć.. hm.. nie, ludzie są w kurtkach i trochę wieje, chyba tylko mi jest ciepło. Przejeżdżam kolejne 2 km.. zdejmuję jednak bluzę, która nie ma absolutnie żadnych szans zmieścić się w kieszeni koszulki. Jak ją sobie przewiążę w pasie będzie mnie wkurzała. Wrrr… zakłam jednak bluzę powtarzając sobie: ’ta bluza jest dla ciebie dobra, a jak się zgrzejesz to może kaca wypocisz i przy okazji schudniesz. taaaak!’.
Jadę przezywając wahania temperatury niczym przy stanie podgorączkowym: ciepło – zimno – ciepło – jesuuu jak zimno – gorąco – bardzo zimno i chce do domu.
Migiem wypijam oba bidony (suuuusza). Okazuje się że owoce leśne (bidon 1) zupełnie nie pasują do pomarańczy (bidon 2). Po co było sypać dwa różne smaki, fu, teraz mi niedobrze..
PROBLEM SZÓSTY
Jazda pod wiatr. W zasadzie nie jadę, a balansuję na wietrze. Czasami mam wrażenie, że nieco się nawet cofam Nie mam siły na walkę, ale za to wiatr w twarz super wpływa na samopoczucie. Dotlenienie, tego potrzebowałam. Jestem chyba jedynym kolarzem w okolicy, który cieszy się całą japą, że jedzie pod wiatr.
PROBLEM SIÓDMY
Bikeselfie jest zagrożeniem życia. Jadę jak trzepak, miota mnie na wietrze, ale nie, jestem przecież w świetnym stanie i wszystko super ogarniam więc jeszcze zdjęcie zrobię. No i robię, zjeżdżając na lewy pas. Pan w ciągniku zaparkowanym na poboczu łapie się za głowę No dobra, to mi mogło nie wyjść.. zwolnię na chwilę i zrobię ładne foto. Skupienie 100 %, prędkość minimalna, strzelam fotkę. Nagle widzę dwa szkraby jadące z naprzeciwka na zbyt dużym rowerze – on siedzi na ramie i pedałuje, ona – też siedzi na ramie ♡ Maluch przejeżdżając obok mnie krzyczy na całą japę: „SEEEEEEEEEEEEELFI”. Uśmiałam się tak, że mało z roweru nie spadłam. Dosyć tych zdjęć bo się ze mnie dzieci śmieją.
PROBLEM ÓSMY
Umrę z głodu. Ok 15 km zaczynam się zastanawiać, co zjem jak wrócę do domu. Po ok 20 km zaczynam jechać szybciej, bo chce mi się już bardzo jeść, a wokoło tylko pola i trawy, jabłek jeszcze nie ma nawet Przy 42 km rozglądam się za sklepem w Konstancinie – może chociaż baton… Wybór batonika jest równie trudny co stuffu do bidonu – ale ich dużo! o! jakiś nowy! nie znam takiego! może lepiej nie jeść jak nie znam… ale opakowania ma taki ładny kolor.. dobrze, poproszę ten! i kolkę! <radość> Mina pani sprzedawczyni – zdziwienie połączone z niedowierzaniem.
UDAŁO SIĘ!!
Gdzieś na 2 km od domu zaczynam odczuwać wyraźną ulgę. Kac rozjechany Teraz czas na jakiś dobry obiad!
– – – – – – – – – – – – – –
Look of the ride:
Jacket – Women’s Souplesse Jacket – Rapha
Orange Jersey – Women’s Souplesse Jersey- Rapha
Sunglasses – N-Force – Carrera
Helmet – Giro Amaro – Giro
Cap – POC
Wiele można poczytać o niesamowitych osiągach sportowców na kacu, i u mnie sprawdza się to w 100%. Swoje życiówki na 100 km (średnia 33,4 solo) osiągałem właśnie w stanach mocnego kaca i małej ilości snu. Podobno rzadsza krew lepiej transportuje tlen do mięśni, czy jakoś tak
Początki są trudne, ale jak się człowiek ogarnie to można cisnąć oporowo. Nie wiem jakim cudem, ale pić się bardzo nie chce i można skupić się na wyniku. Być może wielka chęć powrotu do domu z „kacowego” tak napędza, nie wiem.
Mi jeździ się znakomicie, Tobie gorzej, ale może kiedyś osiągniesz mój stan – polecam
Czasem po grzecznie przespanej nocy i na rowerze jest lekko sennie, nogi ledwo kręcą, a tu – w imprezowym stanie pedałują jak maszyna.
Ciekawa sprawa – każdy odchorowuje inaczej, ale jedno jest pewne – rower zdecydowanie pomaga na kaca – przewietrzona głowa szybko wraca do stanu używalności!
Pozdro dla Kac Riderów
„Podobno rzadsza krew lepiej transportuje tlen do mięśni” – Krzysiek, trzeba to sprawdzić! Może w tym szaleństwie jest metoda
do zobaczenia na szosie!