Jako że nie samym rowerem, treningami i rowerowymi szmatami człowiek (a więc i Principessa) żyje, postanowiłam uraczyć Was nową serią – zaczynamy przygodę filmową! Żeby jednak nikt nie doznał szoku, tematyka analizowanych dzieł kinematografii będzie kręcić się wokół dwóch kółek. Bo rower to styl życia, a więc inspiruje do opowiadania pasjonujących historii i przekładania ich na język srebrnego ekranu. Bo film z rowerem w tle to wciąż film drogi – a kto nie lubi choć trochę takich filmów! I wreszcie – BO MOGĘ
Tadam! Niniejszym zaczynamy dział recenzji filmowych! Na pierwszy rzut idzie ni mniej, ni więcej, tylko „La Petite Reine” – kanadyjska fabuła na kanwie prawdziwej historii zawodowej kolarki Geneviève Jeanson, która po okresie wielkich tryumfów i sukcesów została dożywotnio zdyskwalifikowana za doping. Pikanterii całej historii dodaje fakt, że Geneviève na przestrzeni kilku lat miała niejeden kłopot na tle kontroli antydopingowych. Najbardziej wymowne było, gdy po wyścigu Strzała Walońska w 2004 roku z premedytacją, świadomie nie stawiła się na obowiązkowe badanie…
Suche informacje, jakie można było wówczas przeczytać w prasie to jedno – zawsze jednak pojawia się pytanie, dlaczego sportowiec kończy w taki sposób. Przerost ambicji nad możliwościami? Chęć pójścia na skróty? Presja środowiska? Megalomania i niemożność przyjęcia porażki? A może wszystko po trosze – lub zupełnie coś innego?
Na motywy, jakimi kierowała się Geneviève sporo światła może rzucić właśnie „Mała królowa” w reżyserii Alexisa Durand-Braulta – film, który zostawia pole do wielu własnych interpretacji i przemyśleń. Fabuła ta sporo namieszała w ubiegłym roku – dość przypomnieć, że podczas premiery obrazu na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Frankońskich projekcję przerwano po kwadransie, a kilkunastu zszokowanym widzom trzeba było udzielić pomocy lekarskiej (aczkolwiek bez przesady z drastycznością sceny, która miała ów szok spowodować – aż tak źle się tego nie ogląda).
Film opowiada historię młodej, utalentowanej kolarki Julie, za której wspaniałymi sukcesami stoi pewna brzydka tajemnica. Otóż dziewczę to od 14 roku życia (!) stosuje środki dopingujące i medykamenty zwiększające wydolność płuc i możliwości organizmu, a przeznaczone dla osób chorych. Do tej pory Julie była bezkarna – jednak w obliczu zbliżającego się wielkimi krokami tego najważniejszego wyścigu, zaczyna się robić wokół niej gorąco… Rodzi się pytanie – czy zawodniczka jest w stanie zwyciężyć bez „wspomagania” lub po raz kolejny oszukać kontrolerów?
Wielkim plusem „Małej królowej” jest nie tylko rozmach realizacyjny i świetne aktorstwo (cudowna Laurence Leboeuf <3), ale też rozbudowana warstwa psychologiczna. Dużo czasu poświęcono zarówno Julie i jej rozterkom, jak i relacjom z najbliższymi. Jednocześnie twórcy nie traktują bohaterki jako biednej, bezwolnej kukiełki i nie wybielają jej. Na Julie można patrzeć zarówno jak na cyniczną wyjadaczkę, która doskonale potrafi grać swoją rolę, jak i na zmanipulowaną, zagubioną młodą kobietę, która staje przed poważnym wyborem dotyczącym swojej przyszłości i tożsamości. Tak czy owak – „Mała królowa” to film ze wszech miar godny uwagi!
Jeżeli poszukujecie filmu, na którym emocje poczujecie od początku do końca, a nie macie ochoty na kolejną rąbankę z walką umięśnionych wielkoludów i wybuchy w tle, polecam gorąco. To coś dla tych, którzy interesują się kolarstwem i dla tych, którzy lubią dobre kino z mocnym rysem psychologicznym
Moja ocena: 7/10
tytuł: LA PETITE REINE: Downfall of a Champion / Mała Królowa
reżyseria: Alexis Durand-Brault
scenariusz: Sophie Lorain, Catherine Léger